Na poszukiwanie włóczki odpowiedniej wybrałam się we wtorek do miasta.
Oczywiście nie kupiłam bo pasmanterii jak na lekarstwo a jak się już trafi to zaopatrzenie we włóczki kiepskie.
Dobrze, że lubię chodzić bo przemierzyłam Katowice ,,wzdłuż i wszerz,, (lekka przesada ale jednak sporo kilometrów na liczniku ...).
Podobno w pasmanterii na Mariackiej świetne zaopatrzenie (znajoma mi poradziła tam pójść)
Żeby tam trafić musiałam o drogę zapytać.
Dlaczego niektórzy nie potrafią normalnie na proste pytanie odpowiedzieć?
Ja - Przepraszam, jak dojść na Mariacką?
Pani X - Na Mariacką? Ale to daleko jest!
Pasmanterię znalazłam ... przereklamowana! Mydło i powidło. Włóczki nie kupiłam.
Wracałam Warszawską wypatrując na wystawach motków kuszących do złapania za druty ..... zatrzymałam się pod czymś pod czym kiedyś nie miałam odwagi przejść a przechodząc zamykałam oczy bo mogłabym zemdleć bo mam lęk wysokości i w górę i w dół - pod czymś przerażająco wysokim!!!
Stałam pod dźwigiem (na placu budowy kilka pracowało) ...... na zdjęciu tej bliskości nie widać. Stałam zachwycona i zdjęcia robiłam ... czyżby z wiekiem lęki znikały?
A to słynna kiedyś Stawowa z fontanną ....
Smutna ta żaba, wodą już od dawna nie ,,pluje,, a szkoda ... nie tylko dzieci miały radochę.
Jak Katowice to Empik trzeba zaliczyć.
Kiedyś to był Supersam ... pamiętam (dzieckiem byłam) wyprawy do miasta na zakupy:)
W Empiku paletę do mieszania farb sobie kupiłam. Pędzle tylko obejrzałam ... ceny odstraszają:)
Drugim sklepem, który trzeba było odwiedzić jest Skarbek. Kiedyś było dużo dobrze zaopatrzonych stoisk.
Teraz Galeria Skarbek i .... i marne zaopatrzenie. Na trzecim piętrze np. tylko punkt łapania oczek i pusta przestrzeń handlowa (wyżej już nie jechałam ... podobno ksero tylko tam jest).
I tutaj włóczki nie znalazłam (kiedyś była świetnie zaopatrzona pasmanteria niestety zlikwidowali) ale schodami sobie pojeździłam. No co, w naszym miasteczku tego nie mam:)
Za to u nas wszystkie większe sklepy mają drzwi ,,samootwieralne,, a duży, miastowy Zenit nie:)
Kiedyś miałam coś do kupienie w Zenicie. Podeszłam do drzwi ... stoję i czekam ..... co jest! Czyżby zamknięte było?! Po chwili się zorientowałam, że ... że tam klamka jest:)
Włóczki nie kupiłam tylko się nachodziłam. W związku z remontem dworca przystanek autobusowy przeniesiony na Kopernika. Daleko, za parkiem ..... przynajmniej w przyjemnym miejscu się czeka:)
Dwie godziny lekcyjne na podróż zmarnowane, nogi do chodzenia przyzwyczajone ale za dużo tego biegania od punktu A do punktu B, wszędzie tłumy, pośpiech, hałas i nieprzyjemne zapachy ...... nie lubię takich wypraw do dużego miasta. Ja z mniejszego miasta:)
Trochę ten post różni się od poprzednich no ale czasem trzeba inaczej .....
Nie chciałam włóczki przez internet kupować no ale raz kozie śmierć - zamówiłam ....
Zawsze się bałam profesjonalnych papierów do scrapbookingu a wczoraj takowe dostałam aż z Toronto .... teraz trzeba strach do kieszeni schować, nożyczki do ręki wziąć i ..... i ciąć.
Słodkich i kolorowych snów:)
Zapomniałabym! Mój blog nie był zawirusiony .... był cały czas bezpieczny. Czerwona plansza ostrzegała przed niebezpiecznym blogiem, który u mnie wśród zagranicznych był. Usunęłam go i problem znikł. Trochę późno do tego doszłam ale ... doszłam:)